Mazowiecki, personalizm i orientacja prozachodnia (8)

O ile Niemcy były dla Mazowieckiego szalenie ważne, a nawet stały na pierwszym miejscu, gdy chodzi o spojrzenie na zagranicę, to Francja była niezwykle istotna,  gdy chodzi o inspiracje intelektualne. Mazowiecki,  jak całe środowisko „Więzi”,  odwoływał się do myśli Emmanuela Mounier.

Mounier był personalistą, co oznaczało położenie w jego filozofii społecznej i politycznej  ale także w rozumieniu katolicyzmu,  bardzo silnego akcentu na osobie ludzkiej. Mounier czerpał wiele inspiracji od Jacques Maritaina, dwudziestowiecznego odnowiciela tomizmu, autora znaczącego dzieła, jakim był „Humanizm integralny”. Personalista Mounier wykroczył jednak poza ramy tomizmu, myśląc bardzo samodzielnie i bardziej od Maritaina zaangażowany był sprawy polityczne. I kwestia osoby ludzkiej (stąd nazwa personalizm) również w tym społecznie zaangażowanym i politycznym myśleniu i działaniu odgrywać miała kluczową rolę. Dzisiaj zdaje się to o tyle oczywiste, że Karol Wojtyła jako papież Jan Paweł II, godność osoby ludzkiej uczynił jednym z zasadniczych wątków swego nauczania. W latach 60-tych i 70-tych sformułowana takie były jeszcze pewną nowością. Kościół zdawał się mówić przede wszystkim o Bogu (personalizm sugerował, że zapominając nieco o człowieku zanurzonym w teraźniejszości) a marksizm lekceważył sprawy jednostki podporządkując ją społeczeństwu. Mounier ze swym personalizmem rozwiązywać dylematu żywego wówczas sporu między chrześcijaństwem  a marksizmem.

Mounier przeczył też jakoby katolicy mogli się angażować politycznie i w życie publicznie jedynie poprzez formacje czysto i w całości katolickie, co było poglądem silnie jeszcze obecnym w latach trzydziestych i czterdziestych i podzielanym przez znaczącą cześć hierarchii kościelnej również i później. Takie stanowisko bliskie było natomiast Tadeuszowi Mazowieckiemu.

W latach siedemdziesiątych redaktorem „Esprit” był Jean-Marie Domenach a po nim Paul Thibaud. „Esprit” traktowane było też w Warszawie jako redakcja-partner. W każdym razie wizyty kolejnych redaktorów „Esprit” w Warszawie były jakimś ważnym momentem dla samej „Więzi”. Mogłem obserwować, co to znaczyło dla Tadeusza, bowiem znał on farncuski dość powierzchownie (znakomicie porozumiewał się natomiast po niemiecku) i często służyłem za tłumacza-amatora.

Personalizm, trzeba też dodać, wpisywał się znakomicie w atmosferę intelektualną lat sześćdziesiątych. Wszyscy dyskutowali wtedy o egzystecjalizmie, co było szeroko rozpowszechnioną intelektualną modą, a którego zwolennicy prowadzili walkę na dwa fronty z religią i z marksizmem. Mounier uchodził niekiedy za chrześcijańskiego czy katolickiego egzystencjalistę, Mógł być więc traktowany przez katolików jako ten,  który egzystencjalizm nawrócił na wiarę, zarazem dalej jako egzystenckalista i katolik był oponentem marksizmu. Były to też jeszcze czasy  kiedy Paryż zachowywał swoją pozycję niemal stolicy intelektualnej całej Europy. Personalizm czy mounieryzm  zachowywał więc tym bardziej swoją atrakcyjność. Z uwagi na moje studia na KUL, gdzie dzięki profesorowi Swieżawskiemu mogłem poznać bezpośrednio prace Jacques Maritaina byłem skłonny traktować Mouniera raczej jako publicystę niż filozofa całą gębą. Niewątpliwie jednak to właśnie Mounier a nie Maritain był szerzej znany i pociągał wielu atrakcyjnością swojej myśli.

Z czasem znaczenie personalizmu zaczęło blednąć. Właściwie w momenci, gdy dostałem się do redakcji „Więzi” dyskusja o personalizmie była już trochę passé i nie budziła takiego zaangażowania  jak pięć czy dziesieć lat przed tym.  Dla Tadeusza Mazowieckiego były to jednak nadal sprawy ważne. Kwestia „osoby ludzkiej” przeformułowana w pewien sposób stała się jednym z istotnych kluczy do rozumienia problemów praw człowieka, tematyki która od konferencji w Helsinkach  w 1975 była w centrum nie tylko intelektualnych ale i politycznych debat. Mazowiecki, dzięki swemu personalizmowi i także dzięki swoim studiom prawniczym (choć niedokończonym) był do tego znakomicie przygotowanym.

Należy zwrócić uwagę jak bardzo formacja intelektualna Tadeusza Mazowieckiego skierowana była zdecydowanie ku zachodowi  Europy. Był związany z Francją i Niemcami. Czytał i mówił po niemiecku. Jego prywatna biblioteka pełna była niemieckich książek, o które w owym czasie nie było łatwo i które przywoził pieczołowicie ze swoich wyjazdów. Myślę, że bliżej obserwował życie polityczne w Niemczech niż we Francji. Stosunki z Niemcami uważał za kluczowe dla Polski. Poprzez fascynację Mounierem i personalizmem i powiązanie z „Esprit” istotny akcent w zainteresowaniach redakcji położony był jednak również na Francję. Jasne było z wszystkich rozmów, że  kierunek zachodni jest priorytetem.

Problematyka rosyjska, uznawana w środowisku „Więzi” w oczywisty sposób za istotną. Były to sprawy, którymi należało się interesować,  nie budziły jednak wielkiej fascynacji.

W latach siedemdziesiątych trudno było przewidywać rozpad bloku wschodniego czy tym bardziej rozpad samego Związku Radzieckiego (sowieckiego). Żywe też były wyobrażenia i dla wielu była to realna perspektywa, że dominacja rosyjska jest czymś trwałym i nienaruszalnym z punktu widzenia żyjących pokoleń. Bieżąca polityka pozwalała myśleć jedynie o powiększaniu marginesu swobód. W dłuższej nawet jednak perspektywie wydawało się, że to co jest do uzyskania to jedynie dalsze poszerzanie tego marginesu. Oczywiście powszechnym i głębokim przekonaniem było, że Polska przynależy do Zachodu a rosyjska dominacja nie może trwać wiecznie. Niezależnie jak silne było to wyobrażenie, bywało ono zarazem często czymś nader ogólnikowym, przekonaniem przynależącym raczej do kultury niż polityki. Tak działo się w każdym razie w latach sześćdziesiątych i długo jeszcze w siedemdziesiątych. Działo się tak tym bardziej, że Zachód coraz bardziej traktował Polskę jako część Wschodu i nawet jeśli widziano odmienność Polski, to jednak podział świata wyznaczony zimną wojną uważano za coś bardzo trwałego.

Dopiero w prasie drugiego obiegu (ale to już była końcówka lat siedemdziesiątych) powiedziano głośno, że opozycja odrzuca jakąkolwiek formę dominacji rosyjskiej.  Głośny był spór o tak zwaną „finladyzację”, której perspektywę część opozycji zakwestionowała jako niedopuszczalny kompromis. Był to w istocie spór nie o strategię ale między idealistami a pragmatykami. Idealiści mówili, że domagać się należy pełnej niepodległości już teraz.  Ci zaś których tu umownie nazywam pragmatykami myśleli o kolejnych etapach jej odzyskiwania i jednym z nich miała być „finlandyzacja”. Takie stanowiska miał Jacek Kuroń, za co był atakowany przez ugrupowania nazywające siebie niepodległościowymi.

Nie jest mi wiadome by Tadeusz Mazowiecki w jakikolwiek bezpośredni sposób miał zbierać głos w tym sporze. Gdyby musiał go zabrać, bo zmuszałaby go do niego sytuacja, pewnie by zajął stanowisko, że jeśli możnaby uzyskać status ówczesnej Finlandii to należy to brać,  nie rezygnując z dalszych dążeń do pełnej niezależności Polski od Moskwy.

Problem jednak z orientacją prozachodnią był bardziej złożony. Chodziło o to, by nie tylko ją zadeklarować, ale w istniejących wówczas warunkach podtrzymywać. Istniała obawa, że Polska powoli wsiąka w blok sowiecki, że społeczeństwo przyzwyczaja się do zastanej sytuacji,  nie widząc innych perspektyw. Również orientacja niepodległościowa nie koniecznie i jednoznacznie we wszystkich swoich odmianach była w pełni prozachodnia. Można było być za uwolnieniem się od wpływów Moskwy,  zarazem uważać, że Zachód też nie jest najlepszy i nie jest polskim politycznym przeznaczeniem. Nakierowanie na Amerykę oznaczało zwykle prozachodnią orientację, czasem jednak przeciwstawiono mityczno-heroiczną Amerykę po trosze dekadenckiej i przeżartej złudzeniami co do komunizmu zachodniej Europie. Takie wyobrażenia prowadziły do marzeń o niepodległości, która byłaby swoistym polskim izolacjonizmem przy wsparciu mitycznej Ameryki.

Istniał też moim zdaniem w tamtym czasie typ inteligenta, który był prozachodni jedynie w bardzo wąskim zakresie. Czytał on tłumaczenia z zachodniej literatury, chętnie korzystał z możliwości wyjazdu na Zachód, ale w niczym nie chciałby narazić się na utratę możliwości uzyskania paszportu. Uważał panujące stosunki za trwałe i nie do zakwestionowania a kontakt z zachodem był przyjemnym dodatkiem, który pomagał mu znieść wszelkie niedostatki życia w nie najpiękniejszym a nienaruszalnym systemie władzy.

Dopiero na takim tle ówczesnych sporów  i postaw, których kontury była oczywiście szalenie rozmyte, choć towarzyszyły im niekiedy nie małe emocje, można uwypuklić znaczenie prozachodniej orientacji Tadeusza Mazowieckiego. Zachód nie był dla niego ogólnikiem i nie chodziło tylko o wyobrażenia kulturowe. Zachód to były konkretne społeczeństwa i państwa – przede wszystkim Niemcy i Francja. Mimo też istniejących barier i przeszkód kontakty z owym realnym a nie mitycznym Zachodem należało podtrzymywać budując wszelkie możliwe mosty i drążąc kanały komunikacji.

Związki Tadeusza Mazowieckiego z personalizmem i francuskim „Esprit”, wówczas istotnym ośrodku myśli politycznej, należy rozważać również w tym kontekście. Jego myślenie o Polsce związane była przede wszystkim z Zachodem, choć głównym problemem pozostawało jak uwolnić się od dominacji ze Wschodu. Mazowiecki nie myślał jednak o żadnej specjalnej drodze dla Polski między Wschodem a Zachodem, lecz Polsce jako jednoznacznie kraju nie tylko zachodniej kultury, politycznie a nie tylko kulturowo przynależnego do Zachodu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *